Thursday 19 March 2015

KUma Prodżekt: Wywiad z zespołem Funky Tank



11 marca w warszawskim pubie Lolek wystąpił zespół Funky Tank, który właśnie wydał debiutancką płytę zatytułowaną „Funky Reggae Roll”. Po darmowym koncercie, w którym wziął także gościnny udział przyjaciel wokalisty i serce zespołu Oddział Zamknięty, Krzysztof „Jary” Jaryczewski publika opuściła lokal wytańczona i rozbawiona. Udało mi się zebrać przy jednym stoliku wokalistę - Zbyszka Bieniaka, gitarzystę – Piotra Trelę oraz basistę – Adama „Ławę” Ławrynowicza, co było z resztą nie lada wyzwaniem, w celu porozmawiania o muzyce.


Warp Maiden: Fantastyczny koncert, publika świetnie się bawiła. Prezentowaliście dziś utwory z Waszej debiutanckiej płyty. Na jakiej podstawie dobieraliście materiał do krążka?
Zbyszek Bieniak: Właściwie, to wydaliśmy nasze najstarsze utwory.
Piotr Trela: Chcieliśmy pokazać, czym się inspirujemy muzycznie i ruszyć do przodu.
Adam Ławrynowicz: Musieliśmy wypuścić starszy materiał, żeby móc zacząć pracować nad nowym.
ZB: Musieliśmy, na swój sposób, „pozbyć się staroci”.
WM: Publika świetnie się bawiła, aczkolwiek muszę przyznać – wiele osób spodziewało się o wiele cięższego brzmienia w Waszym wykonaniu. Skąd wziął się pomysł, aby mieszać tyle gatunków muzycznych?
ZB: Właściwie to zaczęliśmy od funku, Piotrek i Adam w tym siedzą. Nie chcieliśmy być kolejną kapelą punkową czy metalową – to już było! (Zbyszek uśmiecha się szeroko)
AŁ: Gramy to, co czujemy. Czasem czujemy się jak reggae, a czasem jak heavy metal, wszystko zależy od utworu.
PT: Wszyscy słuchamy przeróżnej muzyki i mamy mnóstwo inspiracji. Uwielbiamy eksperymentować.
WM: Słychać to w Waszej muzyce, a mieszanka stylowa o dziwo działa na Waszą korzyść…
PT: Chodzi o to, żeby każdy mógł w naszej muzyce znaleźć coś dla siebie.


WM: Macie kilka utworów o Warszawie, „A gdyby tak…”, Wasz zdecydowany „hicior”, grany był na życzenie publiki dwa razy. Skąd taka tematyka? Nie boicie się, że odepchniecie od siebie potencjalnych fanów?
ZB: Muniek Staszczyk (wokalista – T.Love. WM) jest z Częstochowy, a jeden z jego największych hitów jest o Warszawie.
: Tak naprawdę to oprócz tego nic mądrego o Warszawie nie ma!
PT: Właśnie! A poza tym to „A gdyby tak…” jest utworem lubianym w innych miastach.
ZB: Zgadza się. W Lublinie myślą, że jesteśmy z Lublina, a śpiewamy o Warszawie. „A gdyby tak…” jest na listach przebojów w kilku stacjach radiowych. Więc chyba ludziom nie przeszkadza tematyka.
WM: Aż tak jesteście zakochani w Warszawie?
PT: No pewnie. (uśmiecha się)
: Jak tego miasta nie kochać…
WM: Rozmawiając dalej o Waszych utworach, bardzo mnie ciekawi historia kota, o którym jest Wasz najcięższy chyba utwór – „Gdzie jest mój kot?”. Czy możecie rozwiać mgłę domysłów i powiedzieć mi, skąd ta treść? No i nie może uciec mojej uwadze, że zdecydowanie jest to hołd dla Black Sabbath i Led Zeppelin (dla niewiedzących lub wychowanych pod kamieniem – legendy heavy metalu i hard rocka z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, które ukształtowały kierunki muzyczne o cięższych brzmieniach. Black Sabbath nagrywa płyty i koncertuje do tej pory. WM). Czy mam rację?
PT: Przyniosłem do studia nowy efekt, podłączyłem go i zacząłem grać różne riffy.
AŁ: Jeden brzmiał naprawdę dziwnie i kazaliśmy mu grać w kółko. Był ciężki, ale bardzo nam się podobał.
ZB: Ja improwizowałem z wokalami, nie miałem żadnego tekstu. Właśnie przeczytałem „Ja, Ozzy” (autobiografię Johna „Ozzy” Osbourne’a, wokalisty wspomnianej wcześniej grupy Black Sabbath, artystę solowego oraz tatę z reality show „The Osbournes” na MTV. WM), riff Piotrka był bardzo ciężki a ja właśnie przechodziłem przez stratę ukochanego, najmilszego na świecie kota, który wystraszył się podczas pewnej letniej burzy. Piosenka jest o tymże kocie. Faktycznie, burza i ciężki riff są bardzo oparte na Black Sabbath, a część jest pełna polotu i wirtuozerii Led Zeppelin.
PT: Uwielbiamy obydwa zespoły i nie ma powodu, aby nie czerpać z nich inspiracji.
: I fajnie się go gra.


WM: Chciałam też zapytać o Waszą nazwę. Funky Tank? Jeśli przetłumaczyć nazwę dosłownie, to oznaczałaby ona „fikuśny” albo funkowy czołg…
: Albo zbiornik! (śmieje się)
WM: Tak jest, albo fikuśny czołg, albo fikuśny zbiornik… W każdym razie, nie wdając się w dysputę o słowotwórstwie, jest do dość ciekawa nazwa.
ZB: (śmieje się) Zgadza się. Zespół zaczął od grania muzyki typu funk, o czym już mówiliśmy, więc dlatego „funky”. Tank może być i zbiornikiem, i czołgiem. Tu chodzi o energię. Jesteśmy maszyną, która daje z siebie absolutnie wszystko.
WM: Z których momentów kariery jako skład Funky Tank jesteście najbardziej dumni?
: Przybycie świeżego bębniarza zdecydowanie dodało nam skrzydeł. (Marcin Orzechowski. KM)
PT: Pojechaliśmy na pierwszy występ w nowym składzie na Unique Rock Festival w Morągu.
ZB: Wygraliśmy konkurs i wygraliśmy sesję nagraniową w studio! Czad! Nigdy się tego nie spodziewaliśmy.
PT: To było szaleństwo, nagraliśmy dwanaście utworów w cztery dni!
ZB: Siadło mi gardło ale i tak wszystko zaśpiewałem.
: Fakt jest taki, że bardzo długo graliśmy te wszystkie numery, więc były wyćwiczone. Black Sabbath nagrali pierwszy album w jeden dzień. Cztery dni to w porównaniu luksus.
PT: Bardzo szybko nagrałem gitary, świetnie mi się pracowało.
ZB: Tak, było super. Drugim niesamowitym momentem były otwarte próby pod Warszawą. Przez trzy dni ludzie wchodzili i wychodzili, graliśmy muzykę, był grill… Wokół fani i przyjaciele Funky Tank, mnóstwo artystów. Coś fantastycznego, musimy to powtórzyć.


WM: Więc co macie zaplanowane na przyszłość?
ZB: Po pierwsze, gramy koncert 30 kwietnia 2015r w Centrum Promocji Kultury – Praga Południe. Mamy też w planach inne koncerty. Musimy też popracować nad nowym materiałem. W dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwo być w kapeli – to bardzo ciężka, nieustanna wręcz praca!
WM: Gdzie więc widzicie polską muzykę rockową za dwadzieścia lat?
: Dobre pytanie. Zdecydowanie potrzebujemy polskich, niezależnych, wytwórni płytowych, których jest zdecydowanie za mało! Jest o wiele więcej dobrych zespołów niż firm, które mogą je wydać.
ZB: A ja myślę, że ludzie będą wydawać wszystko własnym nakładem. Już teraz ludzie robią elektronikę i black metal z zaciszy swoich sypialni. Dlaczego miałoby się to zmienić? Po prostu nie będzie płyt CD, chyba że kolekcjoner sam sobie takową kupi na koncercie albo w sklepie internetowym zespołu.
PT: A ja myślę, że nie dożyję, więc nigdzie nie widzę polskiej sceny rockowej za dwadzieścia lat! (żartuje i śmieje się)
WM: Pięknie dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów. Do zobaczenia.

Funky Tank: Dzięki, trzymaj się!

Więcej o zespole Funky Tank znajdziecie na fejsbuniu.
Fotografia: Ula Łukianiuk

No comments:

Post a Comment