11 marca w warszawskim
pubie Lolek wystąpił zespół Funky Tank, który właśnie wydał debiutancką płytę
zatytułowaną „Funky Reggae Roll”. Po darmowym koncercie, w którym wziął
także gościnny udział przyjaciel wokalisty i serce zespołu Oddział Zamknięty,
Krzysztof „Jary” Jaryczewski publika opuściła lokal wytańczona i rozbawiona. Udało
mi się zebrać przy jednym stoliku wokalistę - Zbyszka Bieniaka, gitarzystę –
Piotra Trelę oraz basistę – Adama „Ławę” Ławrynowicza, co było z resztą nie
lada wyzwaniem, w celu porozmawiania o muzyce.
Warp Maiden: Fantastyczny
koncert, publika świetnie się bawiła. Prezentowaliście dziś utwory z Waszej
debiutanckiej płyty. Na jakiej podstawie dobieraliście materiał do krążka?
Zbyszek Bieniak: Właściwie,
to wydaliśmy nasze najstarsze utwory.
Piotr Trela: Chcieliśmy
pokazać, czym się inspirujemy muzycznie i ruszyć do przodu.
Adam Ławrynowicz: Musieliśmy
wypuścić starszy materiał, żeby móc zacząć pracować nad nowym.
ZB: Musieliśmy,
na swój sposób, „pozbyć się staroci”.
WM: Publika
świetnie się bawiła, aczkolwiek muszę przyznać – wiele osób spodziewało się o
wiele cięższego brzmienia w Waszym wykonaniu. Skąd wziął się pomysł, aby
mieszać tyle gatunków muzycznych?
ZB: Właściwie
to zaczęliśmy od funku, Piotrek i Adam w tym siedzą. Nie chcieliśmy być kolejną
kapelą punkową czy metalową – to już było! (Zbyszek uśmiecha się szeroko)
AŁ: Gramy to,
co czujemy. Czasem czujemy się jak reggae, a czasem jak heavy metal, wszystko zależy
od utworu.
PT: Wszyscy
słuchamy przeróżnej muzyki i mamy mnóstwo inspiracji. Uwielbiamy
eksperymentować.
WM: Słychać
to w Waszej muzyce, a mieszanka stylowa o dziwo działa na Waszą korzyść…
PT: Chodzi o
to, żeby każdy mógł w naszej muzyce znaleźć coś dla siebie.
WM: Macie
kilka utworów o Warszawie, „A gdyby tak…”, Wasz zdecydowany „hicior”, grany był
na życzenie publiki dwa razy. Skąd taka tematyka? Nie boicie się, że
odepchniecie od siebie potencjalnych fanów?
ZB: Muniek
Staszczyk (wokalista – T.Love. WM) jest z Częstochowy, a jeden z jego największych
hitów jest o Warszawie.
AŁ: Tak
naprawdę to oprócz tego nic mądrego o Warszawie nie ma!
PT: Właśnie! A
poza tym to „A gdyby tak…” jest utworem lubianym w innych miastach.
ZB: Zgadza
się. W Lublinie myślą, że jesteśmy z Lublina, a śpiewamy o Warszawie. „A gdyby
tak…” jest na listach przebojów w kilku stacjach radiowych. Więc chyba ludziom
nie przeszkadza tematyka.
WM: Aż tak
jesteście zakochani w Warszawie?
PT: No pewnie.
(uśmiecha się)
AŁ: Jak tego
miasta nie kochać…
WM: Rozmawiając
dalej o Waszych utworach, bardzo mnie ciekawi historia kota, o którym jest Wasz
najcięższy chyba utwór – „Gdzie jest mój kot?”. Czy możecie rozwiać mgłę
domysłów i powiedzieć mi, skąd ta treść? No i nie może uciec mojej uwadze, że
zdecydowanie jest to hołd dla Black Sabbath i Led Zeppelin (dla
niewiedzących lub wychowanych pod kamieniem – legendy heavy metalu i hard rocka
z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, które ukształtowały kierunki muzyczne
o cięższych brzmieniach. Black Sabbath nagrywa płyty i koncertuje do tej pory. WM). Czy mam rację?
PT: Przyniosłem
do studia nowy efekt, podłączyłem go i zacząłem grać różne riffy.
AŁ: Jeden
brzmiał naprawdę dziwnie i kazaliśmy mu grać w kółko. Był ciężki, ale bardzo
nam się podobał.
ZB: Ja
improwizowałem z wokalami, nie miałem żadnego tekstu. Właśnie przeczytałem „Ja,
Ozzy” (autobiografię Johna „Ozzy” Osbourne’a, wokalisty wspomnianej wcześniej
grupy Black Sabbath, artystę solowego oraz tatę z reality show „The Osbournes”
na MTV. WM), riff Piotrka był bardzo ciężki a ja właśnie przechodziłem przez stratę
ukochanego, najmilszego na świecie kota, który wystraszył się podczas pewnej
letniej burzy. Piosenka jest o tymże kocie. Faktycznie, burza i ciężki riff są
bardzo oparte na Black Sabbath, a część jest pełna polotu i wirtuozerii Led
Zeppelin.
PT: Uwielbiamy
obydwa zespoły i nie ma powodu, aby nie czerpać z nich inspiracji.
AŁ: I fajnie
się go gra.
WM: Chciałam
też zapytać o Waszą nazwę. Funky Tank? Jeśli przetłumaczyć nazwę dosłownie, to
oznaczałaby ona „fikuśny” albo funkowy czołg…
AŁ: Albo
zbiornik! (śmieje się)
WM: Tak jest,
albo fikuśny czołg, albo fikuśny zbiornik… W każdym razie, nie wdając się w
dysputę o słowotwórstwie, jest do dość ciekawa nazwa.
ZB: (śmieje się) Zgadza
się. Zespół zaczął od grania muzyki typu funk, o czym już mówiliśmy, więc
dlatego „funky”. Tank może być i zbiornikiem, i czołgiem. Tu chodzi o energię.
Jesteśmy maszyną, która daje z siebie absolutnie wszystko.
WM: Z których
momentów kariery jako skład Funky Tank jesteście najbardziej dumni?
AŁ: Przybycie
świeżego bębniarza zdecydowanie dodało nam skrzydeł. (Marcin
Orzechowski. KM)
PT: Pojechaliśmy
na pierwszy występ w nowym składzie na Unique Rock Festival w Morągu.
ZB: Wygraliśmy
konkurs i wygraliśmy sesję nagraniową w studio! Czad! Nigdy się tego nie
spodziewaliśmy.
PT: To było
szaleństwo, nagraliśmy dwanaście utworów w cztery dni!
ZB: Siadło mi
gardło ale i tak wszystko zaśpiewałem.
AŁ: Fakt jest
taki, że bardzo długo graliśmy te wszystkie numery, więc były wyćwiczone. Black
Sabbath nagrali pierwszy album w jeden dzień. Cztery dni to w porównaniu
luksus.
PT: Bardzo
szybko nagrałem gitary, świetnie mi się pracowało.
ZB: Tak, było
super. Drugim niesamowitym momentem były otwarte próby pod Warszawą. Przez trzy
dni ludzie wchodzili i wychodzili, graliśmy muzykę, był grill… Wokół fani i
przyjaciele Funky Tank, mnóstwo artystów. Coś fantastycznego, musimy to
powtórzyć.
WM: Więc co
macie zaplanowane na przyszłość?
ZB: Po
pierwsze, gramy koncert 30 kwietnia 2015r w Centrum Promocji Kultury – Praga
Południe. Mamy też w planach inne koncerty. Musimy też popracować nad nowym
materiałem. W dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwo być w kapeli – to
bardzo ciężka, nieustanna wręcz praca!
WM: Gdzie
więc widzicie polską muzykę rockową za dwadzieścia lat?
AŁ: Dobre
pytanie. Zdecydowanie potrzebujemy
polskich, niezależnych, wytwórni płytowych, których jest zdecydowanie za mało!
Jest o wiele więcej dobrych zespołów niż firm, które mogą je wydać.
ZB: A ja
myślę, że ludzie będą wydawać wszystko własnym nakładem. Już teraz ludzie robią
elektronikę i black metal z zaciszy swoich sypialni. Dlaczego miałoby się to
zmienić? Po prostu nie będzie płyt CD, chyba że kolekcjoner sam sobie takową
kupi na koncercie albo w sklepie internetowym zespołu.
PT: A ja
myślę, że nie dożyję, więc nigdzie nie widzę polskiej sceny rockowej za
dwadzieścia lat! (żartuje i śmieje się)
WM: Pięknie
dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów. Do zobaczenia.
Funky Tank: Dzięki,
trzymaj się!
Więcej o zespole Funky Tank znajdziecie na fejsbuniu.
Fotografia: Ula Łukianiuk
No comments:
Post a Comment